sobota, 22 listopada 2014

Bistro w bibliotece: klopsiki + ziemniaki + surówka

          Bistro w Bibliotece. Ul. Francuska 12. Od dawna chciałem się tam wybrać, ale ostatecznie jakoś nigdy nie wychodziło. Z zewnątrz wygląda na super lokal, opinie też ma niezłe. No to w końcu mam pretekst żeby odwiedzić to miejsce. Szybka ustawka z kumplem, jeszcze szybszy research na fejsie co tam dzisiaj serwują po taniości. Placki ziemniaczane z sosem grzybowym. Elegancko. Idziemy. Już na miejscu okazuje się, że placki to raczej placuszki, a ich porcją najadłaby się kobieta. Na pewno nie facet. Zmiana planów. Nad ladą widzę proponowane dania. Ze zdjęcia spoglądają na mnie zestaw: klopsiki w sosie, ziemniaki i żurawina (która później okazuje się być buraczkami czego na zdjęciu dokładnie nie widać). Bardzo popularny zestaw w polskich bistrach od momentu ich pojawienia się w sklepie meblowym z którego wszyscy mamy szklanki i stoliki za 19,99zł. Biorę. 7,99zł. Pani nakłada mi klopsiki (7 sztuk) i ziemniaki (do wyboru były jeszcze fryty) i pyta jaką chcę surówkę. I to jest moment w którym do mnie dotarło, że mogę sobie zapomnieć o żurawinie. Do wyboru: marchewkowa, porowa, buraczki i jakaś czwarta której nawet nie pamiętam, więc na pewno jej nie lubie. Tak jak buraczków. Biore marchewę i idę jeść.
          Danie wygląda bardzo przyzwoicie. Poprawnie ułożone, fajny duży talerz, żadnego bałaganu. Plus. Schody zaczynają się w momencie kiedy zaczynam jeść. Zacznę może od najlepszego elementu. Surówki. Była naprawdę dobra. Marchewka nie była sucha i lekko chrupała. Mocno skąpana w cytrynie. Mamcia mi takie też  robiła. Minusem było to, że mi nią lekko sąsiadujące ziemniaki nasiąknęły. Na drugim miejscu lądują klopsy. Nie najgorsze, ale sporo brakowało im do ideału. Przesolone i to sporo. Dodatkowo sos smakował jak 'Pieczeniowy ciemny' z tytki. Na końcu są zimniaki. Szarym końcu. Nie smakowały mi w ogóle. Były strasznie suche. Odrobina śmietany by zrobiła robotę. największym minusem było jednak to, że się po prostu nie najadłem.
          Żarcie nie było najgorsze. Miało swoje mankamenty i to całkiem spore ale było jadalne. Jednak minimalnym kosztem dałoby się je ulepszyć. Moją opinię nadrabia wygląd samego lokalu który jest bardzo przyjemny.  Można również wziąć na wynos. Brak dowozu dla klienta indywidualnego. Zawitam tam pewnie jeszcze kiedyś, ale na pewno nie na skrzydłach, a i jedzenie będę wybierał staranniej. 

Sposób podania
Całkiem ładnie, ale trochę niechlujnie. Duży wygodny talerz.
[] [] [] [] [] [] [] [] [] _ 9/10

Wygląd dania
Żarcie przed samym skosztowaniem wyglądało poprawnie. Klopsiki jedynie trochę małe a ziemniaki już na pierwszy rzut oka wyglądały na suche.
[] [] [] [] [] [] [] [] [] _ 9/10

Smak
No tutaj największy zawód. Sos zajeżdżający tytką, suche ziemniaki. Klopsiki były trochę suche w środku.
[] [] [] [] [] _ _ _ _ _ 5/10

Stopień najedzenia
Licho. Nie najadłem się w ogóle. Śmiało po tym daniu zmieściłbym jeszcze z 2 cziski z Maka. Danie było po prostu małe i niesyte.
[] [] [] _ _ _ _ _ _ _ 3/10

Średnia: 6,5/10














1 komentarz:

  1. Anonimowy23/11/14

    Miałam okazje jedzenia szybkiego obiadu w Bistro i niby smacznie, a jednak czegoś mi brakowało :) Ale sądzę, że jak na kategorię "czegoś ciepłego pomiędzy zajęciami" to nie ma co narzekać :)

    OdpowiedzUsuń